Obsługujemy całą trasę Łódź – S14 – A2 – S8. Sprawdź na mapie nasz obszar działania i przekonaj się, że jesteśmy zawsze blisko Ciebie!
Chcesz zobaczyć, jak działamy w praktyce? Kliknij poniżej i obejrzyj nasze krótkie video promocyjne!
Chcesz dowiedzieć się więcej o naszych usługach, ubezpieczeniach samochodowych i praktycznych poradach dotyczących holowania? Odwiedź nasz blog i bądź na bieżąco!

Wyobraź sobie Warszawę końca lat 20. XX wieku. Na ulicach stukot końskich kopyt miesza się z dźwiękiem pierwszych silników. Panowie w kapeluszach i panie w długich płaszczach z futrem przechadzają się Alejami Jerozolimskimi. Z kawiarnianych okien unosi się zapach świeżo mielonej kawy, a na rogu ktoś z zachwytem zatrzymuje się, by spojrzeć na niezwykły widok – nowoczesny, błyszczący samochód z napisem „CWS” na masce. To właśnie w tych czasach narodziła się legenda polskiej motoryzacji – samochód, który miał pokazać światu, że Polska potrafi tworzyć techniczne arcydzieła.
Historia CWS T-1 zaczęła się w Centralnych Warsztatach Samochodowych w Warszawie, które po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku pełne były młodych, ambitnych inżynierów.
Ich celem było stworzenie pierwszego w pełni polskiego samochodu – nie kopii zagranicznego modelu, ale pojazdu zaprojektowanego od podstaw przez rodzimych konstruktorów. Wśród nich wyróżniał się
Każdy detal samochodu był przemyślany, a jego konstrukcja dawała poczucie solidności i niezawodności.

CWS T-1 był zaprojektowany z myślą o prostocie i trwałości.
To, co wyróżniało go najbardziej, to genialny pomysł Tańskiego – cały samochód można było rozłożyć i złożyć przy pomocy jednego klucza! W czasach, gdy większość pojazdów wymagała dziesiątek różnych narzędzi, był to cud inżynierii i pomysłowości. Silnik – czterocylindrowy o pojemności 3 litrów i mocy 60 KM – napędzał samochód do prędkości ponad 100 km/h. To imponujący wynik jak na lata 20.
Miał czterobiegową skrzynię manualną, chłodzenie cieczą i napęd na tylną oś. Ale Tański nie zapomniał też o komforcie kierowcy. Rama z tłoczonej stali była wyjątkowo sztywna, co zapewniało stabilność, a zawieszenie – regulowane – pozwalało na jazdę nawet po wyboistych drogach, których w Polsce wtedy nie brakowało.

Oryginalna fotografia CWS T-1 Torpedo z końca lat 20. – samochód zaprezentowany w Warszawie jako duma odrodzonego polskiego przemysłu. Wersja „torpedo” była najczęściej spotykana wśród pojazdów rządowych i wojskowych.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe / Wikimedia Commons

W wersjach luksusowych CWS T-1 wyposażono w reflektory Acetylux, zasilane gazem z karbidu, zanim pojawiły się reflektory elektryczne.
Ich miękkie, żółtawe światło rozlewało się szeroko po bruku, nadając samochodowi niepowtarzalny klimat nocnych podróży. Dodatkowo, reflektory można było regulować ręcznie, dopasowując wysokość wiązki światła do warunków drogi – innowacja, która w tamtych czasach robiła ogromne wrażenie.
Opony – produkcji Stomilu – były pełne, 19-calowe, o mocnym bieżniku i metalowych szprychach. W tamtych czasach kierowcy musieli często łatać dętki, ale T-1 był zaskakująco odporny na przebicia.
Na karoserii – eleganckie, niklowane klamki, chromowane lusterka i ozdobne felgi.
Każdy egzemplarz był wykonywany ręcznie, a więc nie istniały dwa identyczne CWS-y.
Gdy otwierało się ciężkie drzwi CWS-a, wnętrze pachniało drewnem, naturalną skórą i benzyną – zapach, który dla kierowców tamtych lat był jak perfumy.
Deska rozdzielcza z drewna orzechowego kryła eleganckie, okrągłe zegary w stylu art déco: prędkościomierz, wskaźnik temperatury, ciśnienia oleju i poziomu paliwa. W zależności od wersji można było wybrać nadwozie:


CWS T-1 kosztował od 40 do 50 tysięcy złotych, co czyniło go samochodem luksusowym.
Jednak cena była uzasadniona – samochód przeszedł serię testów wojskowych, podczas których sprawdzano go w ekstremalnych warunkach: błocie, śniegu i górach. Wynik? CWS T-1 zdał je bez zarzutu.
Ciekawostka: jeden z prototypów przejechał ponad 20 000 km bez większych usterek – w tamtych czasach to był wyczyn, o którym pisały gazety.
Niestety, w 1932 roku produkcję CWS T-1 zakończono. Polska podpisała umowę licencyjną z Fiatem, co oznaczało, że włoskie samochody miały być montowane w naszym kraju.
Dla inżynierów CWS był to cios w serce – ich dzieło ustąpiło miejsca obcym konstrukcjom. Dziś zachowało się zaledwie kilka egzemplarzy, z czego jeden można oglądać w Muzeum Techniki w Warszawie.
CWS T-1 to coś więcej niż samochód. To symbol odwagi, polskiego ducha i technicznego geniuszu, który potrafił dorównać największym markom świata.
Zbudowany w czasach, gdy brakowało wszystkiego – pieniędzy, maszyn, doświadczenia – stał się dowodem, że z pasji i wiary można stworzyć cuda. Dziś jego dźwięk silnika można sobie tylko wyobrazić, ale gdy zamkniemy oczy, niemal słychać ten charakterystyczny pomruk czterech cylindrów, gdzieś między ulicami starej Warszawy...
Jeśli lubisz wracać do czasów, gdy samochody miały duszę – zostań z nami.
Na naszym blogu „Historia Motoryzacji” przywracamy pamięć o tych, którzy tworzyli legendy – z pasją, sercem i odrobiną szaleństwa.
👉 Obserwuj Weteran Laweta 4 You, bo każda legenda – tak jak CWS T-1 – zaczyna się od marzenia.
A my chcemy te marzenia Wam przypominać. ❤️
👉Polski Fiat 508 Junak- symbol przedwojennej motoryzacji
💛 Podoba Ci się ten wpis?
Twoje wsparcie w postaci wirtualnej kawy dodaje mi energii do tworzenia kolejnych treści.
Jeśli chcesz, możesz postawić mi filiżankę ☕ – będzie mi bardzo miło.
💛Dziękuję, że czytasz, wspierasz i pomagasz mi opowiadać motoryzacyjne historie, które nie mogą zostać zapomniane.
💛– Monika, autorka bloga „Weteran Laweta 4 You"
